20 wrz 2011

"Księżna" Kulczyk i tabloidowe historyje

Co prawda nie wiem, czy "księżna" Kulczyk-Lubomirska sama tak się tytułuje, ale uparcie to czynią za nią tabloidy i onety. Politowanko do kwadratu :-) Jakkolwiek dawniej tytuł szlachecki był niemal pewnikiem dobrego wykształcenia i obycia, tak teraz jest tylko synonimem bufonady, czasem szmiry i kiczu. Porównywanie zaś doklejonej "księżnej" w kraju, gdzie tradycją generalnie się gardzi, a większość rodów wymarła lub wymieszała się z pospólstwem, do Catherine, to jakiś dziennikarski obłęd czy raczej brak tematów.

Ale to też jakiś szerszy społeczny obłęd, który dotyka wszystkich, którzy wietrza okazje do zrobienia łatwej kariery wśród prostych czytelników szmatławców.  Weźmy polityków. Powszechnie wiadomo, ze Stefan Niesiołowski zmienił nazwisko na... panieńskie :D, bo właściwie to jest mu Myszkiewicz.. "Ten" Tyszkiewicz (też PO) nie jest z "tych" Tyszkiewiczów, Arkadiusz Czartoryski z "tych" Czartoryskich, a nazwisko Potocki nosił nie tylko jaśniepan, ale też wielu spośród jego chłopów i żydów. Zresztą nawet nasz prezio Komorowski dokleił się do też Komorowskich,  ale "tych" Komorowskich, bo innego herbu.

Dla tych bufonów rada. Mówi Konstanty Radziwiłł, z tych Radziwiłłów:
Ważniejsze od genów i nazwiska są tradycje dobrej pracy 
Więc, do roboty, chłopy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz