Nie wiemy, skąd w Polsce moda na kebaby. Turków od czasu Wiktorii Wiedeńskiej u nas jak na lekarstwo, baranów także. O nieopłacalności hodowli tychże (baranów, nie Turków...) przekonał się choćby Roman Kluska, założyciel Opimusa. Dziwne to tym bardziej, że wraz z podażą kebabów spożycie baraniny... maleje. Wniosek: w kebabach nie ma baraniny. A jeśli nie ma, to co jest?
Odpowiedź brzmi: majonez + sos pomidorowy + przyprawy + mięso. Jakie mięso? Nie wiemy, ale może światło na to rzuci prawdziwa historia, o którą otarł się lokalny oddział TVP.
Otóż pewna firma skupuje olbrzymie ilości drobiu ze starych, amerykańskich rezerw wojskowych. Świadkowie mówią, że nieraz samochodom dostawczym z przeładowania odwracały się resory. Towar, który wożą, to tzw. odkostnione kurze udka. Stare mięcho ostatniego sortu, które powinni przerabiać na karmę dla psów. Ale ta sama firma nie produkuje karmy, ale właśnie kebaby. Czyli rulony mięsa obficie posypane glutaminianem, solą, pieprzem, papryką, majerankiem i czosnkiem. Wszystko, by zabić podły zapach i smak. Dla łatwiejszego przełknięcia pulpy, kucharz nie pożałuje majonezu.
Wniosek oczywisty: jeśli chcesz zjeść prawdziwy kebab z barana, to tylko w Turcji. A jeśli chcesz spróbować wyrobu kebabopodobnego, to chociaż spytaj, jakie to mięso i czy nie przypadkiem mamuta.
Drodzy miłośnicy taniej sensacji, stroną dla-idiotów.pl zrobiliście "niezły" start-up, szkoda tylko, że nie jesteście niczym wyjątkowym.
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę, lub współpracę w poniższym portalem. Jestem przekonany, że praca się dla Was znajdzie.
http://www.efakt.pl/artykuly,Zrobili-z-niej-kebab,55185,0,4,1,0,0,0.html