8 sie 2010

Zimny Lech - nie ma przypadków

W z najwyższej półki reklamie nie ma miejsca na wpadki i przypadki. Kampanie są obliczone na zysk, nawet kosztem szoku. Lokalizacje reklam dobierane są wedle katalogów billboardów w Polsce. Reklamę kieruje się do określonej grupy konsumentów i szacuje się zysk w oparciu o nakłady. Nie ma zmiłuj: ktoś się potknie – leci głowa. Nie dopilnujesz obliczeń – idziesz na szafot. Nie trafisz z reklamą – gilotyna odcina najważniejszy kupon Twojej kariery.

Wiec działaj z głową póki ją masz. Wiedzą to producenci czekoladek Wedel, którzy nie zatrudnią do reklamy murzynka Bambo. Wiedział i Benetton zamawiając cykl skandalizujących reklam. Wszystko jest obliczone  w triadzie: nakład-target-zysk. Choć czasem jest obliczone na skandal. 

Lech to jedno ze średniackich piw na rynku. Managerzy ze Szwajcarskiej 11 sprzedają je piwnej tłuszczy chyba ze zbyt słabym skutkiem. Nic jednak ta nie podnosi sprzedaży  jak skandal. Tu działa mechanizm trampoliny sławy: dać po mordzie, obrazić, zesrać w salonie – tą drogą zostanie się dyrektorem Banku Zbożowego ;-) Nawet jak da się po ryju dyzmowsko, przypadkowo, to nie można brnąć w to dalej. Przypomnijcie sobie, jak skończył Dyzma.


Tylko idiota może twierdzić, że w przekazie reklamy nie istnieje świadomy przypadek. Reklamodawcy   Lecha dali napis Zimny Lech w pobliżu miejsca, gdzie spoczywa Lech Kaczyński, ale wskutek protestów znieśli go  (podobno reklama wisiała od 2009 roku). Wkrótce umieszczono inny: Ożyj i zwyciężaj reklamujący napoje Oshee. Nowy reklamodawca tłumaczył się w sposób co najmniej głupkowaty. Idioci? – Tak, do potęgi. Oto daję im zaszczytny tytuł: Hujeny Cmyntarne. Zrozumieją, kiedy umrze im ktoś bliski.


Nie piję średniackich piw ani napojów energetycznych. A Oshee oszczam przy najbliższej okazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz