"Rzeczpospolita" dotarła do zorganizowanej grupy, która próbowała wpłynąć na wynik głosowania w tegorocznym konkursie "Telekamery Tele Tygodnia".
Z każdego komputera i telefonu można było oddać tylko jeden głos, natomiast nieograniczona liczba dotyczyła kuponów drukowanych w tygodniku. Tę lukę chciała wykorzystać pewna grupa osób. Chodziło o oddawanie głosów na serial "Barwy szczęścia".
Cała operacja sporo kosztowała: 1,55 zł znaczek, 20 gr kartka pocztowa i egzemplarz gazety, kupowany ponoć ze zwrotów z kiosków po 70 gr za sztukę. Do tego 30 gr od każdego wysłanego głosu dla wynajętych do tego osób. W ten sposób "pracowało" przez osiem tygodni kilkanaście zaufanych osób. Według informatora dziennika, pomysłodawca wydał ponad 200 tys. zł, by do organizatorów konkursu dotarła ogromna liczba głosów.
Proceder odkryto kilka dni przed ostatecznym podsumowaniem. Wiadomo, że część głosów została anulowana. Nikt spośród zaangażowanych w organizację całej imprezy nie chce podać konkretów. Jako nadawców trefnych kartek podawano dwie osoby, z których jedna na pewno o niczym nie wiedziała. Wśród uczestników głosowania wylosowano samochód osobowy.
Producenci serialu zaprzeczają, aby inicjowali jakiekolwiek akcje wysłania głosów. Wiadomo jednak, że wyróżnienie daje w przyszłości wymierne korzyści.
- Każdy robi swoje, by pomóc swoim gwiazdom i swoim programom. Jeśli wszyscy zainteresowani to robią, to się pewnie wyrównuje - skomentował sprawę przedstawiciel TVP 2, pokazującej od lat finał konkursu.
Zaś były prezes TVP Andrzej Urbański powiedział "Rzeczpospolitej" wprost: "Nie da się kontynuować tej fikcji. W Polsce potrzebny jest konkurs, który będzie pokazywał prawdziwą popularność gwiazd. Widzom należy się prawda".
Producenci zaprzeczają, bo to anonimowy widz "Barw szczęścia" wyłożył 200.000 na znaczki :) Dobre! A jak wygrać konkurs sms-owy?
Serial Barwy szczęścia jest co najmniej tak głupi i nudny jak Klan. Trudno się dziwić, ze chcieli go wypropomować i zawwyżyc oglądalnośc, od teog zalezy los serialu.
OdpowiedzUsuń