Fundacja KIDPROTECT, o której nie od dziś jest głośno, miała sobie prezesa w osobie Jakuba Śpiewaka. Cóż, z zamiast zajmować się statutowo problemem pedofilii, Kubuś postanowił na lans.
- 30 000 zł na markowe ciuchy
- 6 000 zł na zegarki i perfumy
- 6 000 zł na wakacje w Turcji
- 685 zł na biżuterię
- 170 000 zł gotówki wypłaconej z bankomatów
- i nieco drobiazgów, które zamykają złodziejstwo w kwocie 230.000 zł.
Skąd tyle kasy? Wiemy, że wspierała go sieć T-Mobile (300.000 zł). Ciekawe, czy abonenci nie woleliby obniżki rachunków?
Lans to nie tylko kasa, lecz mainstream, m.in. liczne blogi, na których pokrętnie tłumaczył, czym jest "Kaczka po smoleńsku". Ciekawe jest tez to, jak Kubuś tłumaczy swoją rozrzutność. Michał Gostkiewicz z Gazety Wyborczej, układowo powiązanej z jego rodziną (przy czym Pan Poseł PO to jego stryj), pyta:
Dlaczego, tak po ludzku pytając, pan to zrobił? Dlaczego użył pan pieniędzy fundacji do prywatnych celów?
Tak po ludzku, to woda sodowa uderzyła mi do głowy. Nie wiem, dlaczego, i mam świadomość tego, że postępowałem źle. Całe życie byłem gościem, który chodził w byle czym, jeździł tramwajem i luksusy miał gdzieś. I po prostu jak idiota dałem się skusić przez blichtr, obecność w mediach. Nie chcę się usprawiedliwiać. W jakimś momencie wyłączył mi się bezpiecznik przyzwoitości.
Trudne dzieciństwo? :)))))))
Dziennikarz "gazety" oczywiście nie drąży tematu. Cóż, kruk krukowi oka nie wykole. Rzecz jasna, gdyby Kubuś nie miał tych koneksji rodzinno-politycznych, dziennikarze tego dziennika już dawno znaleźliby suchą gałąź (na celulozę - oczywiście).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz