Kto nie zna Nikodema Dyzmy ten nie zna metody szybkiego zdobycia sławy i pieniędzy. Tą metodą jest skandal. Najlepiej nie mieć nic do stracenia i wmieszać się w tzw. towarzystwo. Tam dać komuś powszechnie nielubianemu publicznie w ryło. Efekt murowany.
Nikodem Dyzma wywołał skandal niechcący, on chciał tylko zjeść w spokoju sałatkę. Za to apetyty niektórych gołodupców są trudniejsze do zaspokojenia. Z Dyzmą skończyło się jak skończyło, stąd nauka dla innych, by skandal podtrzymywać, procesować się i uziemniać wszystkich tych, którzy ośmielą się myśleć inaczej.
Przejawów takiego gołodupskiego skandalizmu najwięcej znajdziemy w sztuce. Wystarczy – jak Duchamp – domalować na obrazie wąsy i okrzyknąć to nowym arcydziełem. Zawiesić pisuar i nazwać go fontanną. Sztuka dla sztuki jednak nudzi i nie powoduje społecznego zainteresowania. A ponieważ antysemityzm umarł, to nienawistnicy znaleźli sobie inny cel pogromów: chrześcijan. Stąd pomysł, by zanurzać sacrum w sikach i... i no właśnie co? Jakie są tego skutki? Czego może oczekiwać artysta?
Istnieją następujące możliwości:
- artysta może czekać, aż ktoś normalny wezwie policję, po czym uroczyście oznajmić, że to arcydzieło (policjant uwierzy). Odbicie od trampoliny sławy – słabe.
- czekać, aż ktoś normalny i myślący poinformuje prokuraturę, po czym roztrąbić wśród znajomych dziennikarzy o prześladowaniach i obowiązkowo zawiązać Komitet Obrony Honorowej (zwany dalej KOH). Odbicie niezłe.
- czekać, aż ktoś skuteczny potraktuje arcydzieło siekierą. Wtedy sprawa potoczy się sama! Policja przywiezie prokuratora, a dziennikarze porównają akt wandalizmu do ataku Laszlo Totha na Pietę Michała Anioła. Sława, sława, sława! I pieniądze!
Oczywiście, żeby ta trzecia metoda zadziała, arcydzieło powinno być odpowiednio prostackie, wulgarne i obowiązkowo musi lżyć świętości.
Każdy kulturalny zna przypadek rzemieślniczki od klajstrów i słomy, Dorci Nieznalskiej, która nie chciała obrażać chrześcijan profanując krzyż, więc go sprofanowała. Sąd ją skazał, a potem pod wpływem KOH uniewinnił. Nieznane nazwisko Neznalskiej zapadło w pamięć. Stała się ikoną tendencji w kulturze, z której jakoś żaden artysta nie chce profanować. A jednak istnieją w sztuce świętości!
Ostatni przypadek to arcydzieło Julii Curyło pt. "Baranki Boże", eksponowane w metrze warszawskim. Pewien młody i anonimowy artysta wyczuł swąd amatorskiej pornografii zmieszany z kadzilanym sacrum. Odurzony (czy raczej natchniony) tą wonną mieszanką uzupełnił dzieło metodą Duchampsa o napis "Chłam, nie sztuka". O, to piękny kontekst!
Zaskoczyła metoda numer 3. Pojawiła się policja, prokuratura, artyści, pewnie i KOH zaczął się zbierać do kupy. Artysta przestał być anonimowy i – jak się okazało – Paweł K. został zasądzony przez sędzinę Monikę (nomen omen) Krzywdę na kwotę 2070 złotych na rzecz Jowity Kieras-Szaniawskwiej (pisownia oryginalna z pisma sądowego!). Do tego dołożono koszty sądowe i grzywnę w wysokości osiemdziesięciu stawek dziennych, cokolwiek by to miało znaczyć. Poszkodowany umieścił skan wyroku w internecie:
http://img834.imageshack.us/img834/6469/65538710.jpg
http://img801.imageshack.us/img801/3466/34849010.jpg
Miał chłopak szczęście. Jeśli sędzina dowaliłaby karę na miarę Witolda Tomczaka (za "zaatakowanie rzeźby Cattelana" – cytat za Wyborczą), nie wypłaciłby się do emerytury. Przypomnijmy, poseł Tomczak w symbolicznym akcie odsunął głaz przygniatający figurę Jana Pawła II. Nieświęta Trójca w osobach kuratora wystawy Haralda Szeemanna, kierowniczki Galerii Zachęta Andy Rotenberg oraz sędziego Sądu Ziemskiego Najwyższego jednogłośnie orzekła, że to akt demolki na najświętszej sztuce. Zażądano 40.000 złotych odszkodowania za zniszczenie arcydzieła... Zniszczenie widać odwracalne, skoro Cattelan na instalację znalazł klienta-jelenia.
Cóż, przyglądając się temu nasuwa się jeden wniosek. Taka będzie sztuka, jakie młodzieży chowanie. Jeśli sąd zabroni Pawłom K. interaktywnych aktów twórczych, to tak nałożony knebel zadusi resztki sztuki na amen. I dobrze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz