Wiele wskazuje na to, ze Doktór G. spaprał robotę, domyślił się tego, ale zwlekał z operacją naprawczą. Tym samym popełnił zaniedbania z pełną premedytacją, czyli właściwie morderstwa lekarskiego w obronie swojego prestiżu w szpitalu. Bo chyba nie myslał, ze gazik, który zostawił na sercu pacjenta wyparuje dzięki cudownej mocy GW?
Żeby nie było, że wymyślam, podaję link i cytaty:
Nieumyślne spowodowanie śmierci pacjenta przez pozostawienie gazika w jego sercu - m.in. taki zarzut usłyszał znany kardiochirurg Mirosław G. Lekarzowi grozi za to do pięciu lat więzienia.Cóż, wygląda na to, ze Ziobro jednak miał rację.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła G. dwa zarzuty dotyczące błędu w czasie operacji wstawienia zastawki w 2006 r. Florianowi M. Śledztwo było już raz umorzone, ale w 2010 r. sąd nakazał jego podjęcie.
- Zarzuty postawiono po tym, jak w kwietniu br. wpłynęła nowa opinia specjalisty z Austrii - powiedział prok. Dariusz Ślepokura z tej prokuratury. Jeden zarzut dotyczy nieumyślnego i bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę życia (za co grozi do roku więzienia), a drugi - nieumyślnego spowodowania jego śmierci.
Ślepokura podał, że mimo informacji od pielęgniarki-instrumentariuszki o możliwości pozostawienia w komorze serca części gazika G. nie podjął żadnych działań w sprawie, co w konsekwencji doprowadziło do "dysfunkcji zastawki"; po tygodniu gazik wyjęto, ale M. po trzech miesiącach zmarł.
Według prokuratury G. "nie ustosunkował się do zarzutów" i odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej G. odpierał zarzuty w tej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz